Niezależne Forum Ławeczkowe

miron

pewnie nie raz już Wam wspominałem, że lubię rower. Jeżdżę nim sobie do pracy, w weekendy zwiedzam ciekawe miejsca we Wrocku i okolicach... ot takie zwykłe rowerowe zabawy.
Od dłuższego czasu miałem jednak pewne marzenie (tak to trzeba nazwać bo nikt nie wierzył, że dam radę, a i szczerze powiem że ja też nie bardzo byłem pewien siebie) ale o tym za chwilę.
Weekend zapowiadał się wyśmienicie, mój wujek jak co roku zorganizował rajd rowerowy, ponad 30 osób zjechało się na wieś (wielkopolska) i zorganizowaną grupą wybraliśmy się w plener. 29 km po leśnych piaszczystych duktach, słońce, świeże powietrze, przerwa na pyszną zupę wiejski chleb ze smalcem i piwko, dalej w drogę ... gdy wszyscy mieli już dość grzebania się w piachy, pokonywania górek i strumyków (fajna zabawa z rowerem pokonywać strumień Smile

) pojechaliśmy do pięknej stadniny koni i tam urządziliśmy sobie grilla z prawdziwego zdarzenia, było też trochę śmiechu ... przeciąganie grubej liny w 30 osób daje dużo radości Smile

... zbliżał się wieczór... ludzie zaczęli się rozjeżdżać, zaczęło się marudzenie że dupka boli że nogi bolą itd itp ... nie marudziłem tylko ja uśmiechając się pod nosem ... w mojej główce już tlił się szczwany plan... trzeba kiedyś spełniać te swoje marzenia a była w ten weekend ku temu świetna okazja Smile

Przedstawiłem mój plan rodzinie i innym ... i nastała konsternacja, słyszałem głosy że sobie jaja robię Smile

... no ale ja przecież mam jaja Wink

... jak postanowiłem tak zrobiłem ... wczoraj rano wstałem ok 9 ... umyłem się, zjadłem lekkie śniadanko ... podskoczyłem do wiejskiego sklepiku po kilka batonów izotoniczne napoje i wodę mineralną... spakowałem plecaczek, ubrałem swoje rowerowe łaszki ... ucałowałem dziadków, pozdrowiłem rodziców i wsiadłem na rower Smile

po 20 km przeżyłem kryzys (tak mi się wydawało bo to co to jest kryzys dowiedziałem się później) ... więc powiedzmy że naszło mnie zwątpienie Smile

no ale jechałem dalej Smile

jazda przez kolejne wioski i miasteczka bardzo mnie mobilizowała ... widać było postępy ... sił nie brakowało ... jest ok Smile

aż dojechałem do Milicza, był to dokładnie 60 km mojej jazdy i ... nagle moje tempo z 25km/h zmalało do 10 ... ooo myślę ... coś jest nie tak ... wyjechałem z Milicza i padłem na łące... 20 minut błogiego odpoczynku Smile

to było to czego mi było potrzeba. Słońce ładnie grzało ... coraz bardziej senny sie stawałem ... więc to znak do drogi Smile

wsiadłem na rower i okazało się że potrzebuję dopalacza Smile

izotoniki nie pomagały więc napoiłem się energetykiem ... takim znanym ... co skrzydeł dodaje, często pijam redbulla ale pierwszy raz tak na mnie zadziałał ... powiedział bym AŻ TAK ... od Milicza do Trzebnicy jechałem jak szalony, miałem skądś na to siłę ... średnia z 25 km/h wzrosła do 40 ... i tak przez 25 km bez przerwy ... energii starczyło mi do Ligoty Trzebnickiej ... z 40 tempo zmalało znów do 10 (jak w Miliczu) ... ale kolejny redbull mógł mi zaszkodzić ... no bo jakąś wytrzymałość organizm ma.

Dotoczyłem się do trzebnicy... tam 10 minut przerwy ... no ale muszę jechać dalej bo wielkimi krokami zbliża się godzina zero ... o 18 przecież śląsk gra ze zgorzelcem w kosza i jest transmisja w TV Smile

.... nie mogłem się spóźnić. Wsiadłem na rower... i po wyjechaniu z Trzebnicy ugięły mi się nogi i pierwszy raz w życiu stwierdziłem że nie dam rady ... mym oczom ukazały się 3 naprawdę duże górki ... (z geografii pamiętam że to polodowcowe - jak ja nienawidziłem lodowców w tym momencie to tylko ja wiem) mimo zwątpienia jednak jechałem ... przerzutki nastawione na minimum ... setny kilometr trasy który znajdował się na podjeździe drugiej w kolejności górki przejechałem z prędkością 4 km na godzinę ... staruszka z laską by mnie na piechotę obeszła ... miałem łzy w oczach ale musiałem jechać... po górkach było trochę z górki Smile

... to mi dodało sił ... ostatnie 22 km przejechałem już samą nadzieją i radością (jeśli można sie z czegoś radować mając w nogach taki dystans) że to już niemal koniec...

Na mecz spóźniłem się zaledwie 15 minut ... owinąłem się kocem, oglądnąłem go do końca będąc u rodziców ... kolega odwiózł mnie do domku ... miałem już wówczas 40 stopni gorączki i brak siły żeby wejść po schodach ...

moje marzenie żeby przyjechać rowerem ze wsi do domu ... stało się faktem Smile

podsumowując:
122 km
7,00 h jazdy
6,10 h rzeczywistej jazdy rowerem
5 l. wypitych płynów
3 batony (zjedzone)

refleksje:
za dużo lata owadów po drogach
już nigdy tego nie zrobię
jak się ma w planach coś głupiego robić to trzeba znaleźć sobie towarzysza ... może Cię odwiedzie od tego Wink

a więc ... dziewczyny i chłopaki wsiadać na rowerki i spełniać marzenia Smile

toska69

Z tego wnosze, ze pewnego pieknego dzionka zawitasz do Pily na...rowerze hehehehehe, ale bede sie cieszyla. Tylko daj znac wczesniej cobym sie przygotowala, no wiesz erka i te inne sprawy Hyhy